Następnego ranka obudziłam się pełna energii. Zjadłam w pośpiechu śniadanie i pognałam z Loganem na trening.
- Gdzie ty się tak spieszysz? - jęknął chłopak ciągnięty przeze mnie za ręke.
- Nie marudź! Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam się z kimś przymierzyć! - odparłam wkraczając na wielką salę treningową. Byli tu tylko trybuci z jedynki i siódemki. Zauważyłam jak blondyna zaczyna strzelać z łuku celnie trafiając w tarcze. Chłopak z jej dystryktu, chyba miał na imię Marvel, rzucał oszczepem. Para z siódemki uczyła się rozróżniać trujące wody i jedzenie od tych nadających się do spożycia. Skierowałam się w ich stronę, na razie nie chciałam rozmawiać z trybutami z jedynki.
- Można się przyłączyć? - spytałam popychając Logana. Kiwnęli głowami nic nie mówiąc. W skupieniu zaczęliśmy słuchać naszego ,,trenera". Dziewczyna z siódemki za wszelką cenę próbowała odwrócić wzrok, a chłopak z jej dystryktu poprostu zupełnie nas ignorował. Logan posłał mi pełne zażenowania spojrzenie. Już było wiadomo, że sojuszu z siódemką nie będzie. Wstałam od stanowiska i zobaczyłam, że sala powoli zaczęła napełniać się trybutami. Właściwie dzień w sali treningowej minął mi na szukaniu odpowiednich sojuszników. Pary z piątki i szóstki byli za bardzo zdystansowani, z dziewiątką i trójką zamieniłam kilka zdań, ale wyczuwałam w nich pewną niechęć co do mnie. Została mi jeszcze jedynka, dwójka, jedenastka, dwunastka i dziesiątka. Podeszłam do wielkiego czarnoskórego chłopaka i się z nim przywitałam.
- Hej, z kąd jesteś?
- Dystrykt jedenasty. - odpowiedział dobitnie.
- Widziałam jak świetnie radzisz sobię z kosą. Kim jest dziewczyna z twojego dystryktu? - wciąż pytałam.
- Rue, dwunastolatka, ale przykro mi. Nie szukamy sojuszu. - to mówiąc odszedł wraz z moją nadzieją.
- Nie martw się. Jak nie znajdziemy sojuszu to sami sobie świetnie poradzimy - Logan rozmasował mi kark, a ja poczułam dreszcze pod wpływem jego dotyku. Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy i uśmiechnął się. W jego oczach zatańczyły iskierki. Jaki on jest piękny... ZARAZ CO? Co ja wygaduje? Natychmiast odeszłam od niego odtrącając od siebie myśl o nas razem.
- Stój! - jakaś ręka spoczęła mi na ramieniu. Z pewnością to nie był Logan. Odwróciłam się.
- No i jak? Podjęłaś decyzje? - Glimmer i Clove stały przedemną. Jedna była uśmiechnięta, a druga sztyletowała mnie spojrzeniem, ale wydawało się one nieco łagodniejsze od tego jakie posłała mi wczoraj.
- Decyzje? - zmarszczyłam brwi.
- No.. O sojuszu. Z nami. - blondyna popatrzyła na mnie znacząco.
- Ach, jutro dam wam odpowiedź. - cholera. Wcale nie chciałam mieć z nimi sojuszu. Została mi tylko dwunastka, bo na dziesiątke to raczej nia ma co liczyć. Są słabi. Podeszłam do chłopaka z dwunastki.
- Peeta - przedstawił się. Całkiem przystojny blondyn z niebieskimi oczami.
- Kate. Co tam tworzysz? - spytałam patrząc jak maluje sobie farbami po ręce.
- Kamuflarz - odparł. - wiem o co ci chodzi. Szukasz sojuszu, co jest dziwne bo zawodowcom się takie rzeczy nie zdarzają.
- Nie jesteśmy zawodowcami - machnęłam ręką.
- Chciałbym z wami sojusz.. Ale już z kimś go zawiązałem. - powiedział przepraszająco.
- To nic. Do zobaczenia na arenie. - sama nie wiem dlaczego wypowiedziałam te słowa ze złością. Może dlatego, że moje łowy okazały się bezowocne. Podeszłam do stanowiska z bronią i wzięłam łuk do ręki. Napięłam cięciwe ze strzałą i wypuściłam ją w kierunku kukły. Trafiłam. Ale w ściane za nią. Z zażenowaniem odłożyłam łuk i uciekłam z sali, udając się do swojego pokoju.
- Co jest? - Finnick i Annie siedzieli na schodach, trzymając się za ręce.
- Nic. Wiesz co? Masz rację. Sprzymierze się z jedynką i dwójką. - odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju. Ułożyłam się wygodnie na sofie i włączyłam telewizor. Pokazywali powtórki ze wszystkich dotychczasowych igrzysk. Ludzie z zimną krwią zabijali się, z okrucieństwem. Widziałam jak jeden goni drugiego i go dopada po czym wypruwa wnętrzności i.. Mam już dosyć. Pierwsza łza spływa mi po policzku. Moim marzeniem było mieć idealnego męża, dwójke dzieci i spokój do końca życia. Los przwidział dla mnie śmierć. Zginę na arenie, myśląc o tym dlaczego świat jest taki okrutny. Nie miałam żadnych szans na wygranie. Moi bliscy to wiedzieli i zresztą wszyscy dokoła. Jaki właściwie jest sens życia. Niektórzy rodzą się tylko po to by za chwile umrzeć.. Wyłączyłam telewizor i poszłam spać. Koło godziny szesnastej poczułam silne ramiona otaczające mnie i dające mi poczucie bezpieczeństwa. Przewróciłam się na bok widząc twarz Logana. Dlaczego tu przyszedł?
- Hej - szepnął.
- Hej - odpowiedziałam.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. - przytulił mnie.
- Bolesna śmierć nie jest dobra. - odparłam ściskając w rękach poduszkę.
- Jestem pewny, że wygrasz. Już ja tego dopilnuje.
- Nie wygram.. Ja..
- Wygrasz - zatknął mi usta ręką. Nie chciałam się z nim kłócić. - Postarasz się? Dla mnie? Dla swoich bliskich?
- Tak. - skłamałam.
- Śpij. Jutro czeka nas ważny dzień. Organizatorzy będą oceniać trybutów indywidualnie.
- Co zamierzasz pokazać?
- Nie wiem, a ty?
- Też nie wiem - odpowiedziałam.
- Więc śpij - rozkazał.
- Ale zostaniesz ze mną? - spytałam wręcz błagalnie.
- Zawsze - powiedział z rezerwą w głosie. Już miałam zamknąć oczy kiedy nagle poczułam jego wargi na swoich.
~*~
Haha! Słodko! A myśleliście pewnie, że to będzie związek z Finnickiem! Tzn. Nie powierdzam, że Kate zwiąże się z Loganem! Może nawet go odepchnie ;3 no cóż, jak chcecie więcej to proszę o jak zawsze ciepłe i miłe komentarze :) //Kate.
O nie nie nie kochana Finnicka zostawiamy Annie :D. Jestem 1? najwyraźniej :)
OdpowiedzUsuńEch wypadało by jakis długi komentarz strzelić . No nic spróbujemy. Podoba mi sie ten rozdział i tp bardzo. Jeden z lepszych na tym blogu moim skromnym zdaniem. Lubię twój styl i bardzo się cieszę. na każdy nowy rozdział na twoim blogu. Genialnie piszesz. Blędów nie zauważyłam czyli albo ich nie ma abo ja jestem ślepa , stawiałabym na to 1 xd
Ci ci jeszcze napisać hmm... Polubiłam Logana i nasuwa mi sie pytanie czy go odepchnie czy nie. Jestem ciekawa jej sojuszu z moimi ukochanymi,wylowcianymi i ubustwianymi Clove i Cato. Mam nadzieję , że Kate nie zginie tak jak zginęła trybutka z 4 w książce . Powien Ci szczerze , że jestem w stanie na rzecz tego opowiadania wybaczyć Ci śmierci Clove i Cato by Kate wygrała. :) Zmienisz kanon?
To chyba tyle. Przeraszam za błędy bo pisze z telefonu. A i sorry za tak krótki komentarz.
Pozdrawiam i życzę weny
Paulla K
Ps. Byc moze już dzisiaj wieczorem pokaze sie u mnie nn wiec zapraszam zajrzeć tak okolo 20
Ps2. Wiesz czego mi brakuje u cb na blogu? Spamownika bo nie chcę zaśmiecac CI postów, a no nic. Uroczyście zapraszam CIe na rozdział 1 http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2014/03/rozdzia-1.html
UsuńFanniw forever!
OdpowiedzUsuńNo i ta końcóweczka: belissimo!
No to czekamy na nn ^^
Pozdrowienia ♥
[New] http://smiertelnamysl.blogspot.com/
^.^
OdpowiedzUsuń