poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 3

- Pobudka! - usłyszałam głos Logana. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Dzieńdobry - powiedziałam pocierając powieki i wyskakując z łóżka.
- Dołączysz do nas na śniadanie czy zjesz później? - spytał brunet.
- Zaraz przyjde! - odparłam i wypchnęłam go za drzwi, abym mogła się w spokoju przebrać. Nałożyłam na siebie czerwoną, krótką sukienkę i czarne botki. Włosy rozpuściłam i pozwoliłam im kaskadą opaść na moje plecy miękkimi lokami.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął z podziwem Logan, czekający za drzwiami. Przytuliłam go i poszliśmy razem do przedziału gdzie podawano śniadanie.
- Ulala! Dla kogo się tak odstawiłaś? - spytał Finnick na wejściu. Wyglądał jak zwykle oszałamiająco. Jeszcze ten śnieżnobiały uśmiech..
- Dla siebie. Szczerze? Tylko to było w szafie - odparłam marszcząc brwi i zasiadając przy stole. Wzięłam do ręki marmolade i cienki nożyk. - Gdzie Vivian i Annie?
- Annie śpie, a Vivian zamknęła się w swoim przedziale. - odparł Logan pakując do ust ogromny kawał łososia.
- O cholera... - wstałam jak oparzona i pobiegłam do przedziału mojej opiekunki. Zapukałam donośnie i usłyszałam cichutkie ,,proszę". Otworzyłam drzwi i spojrzałam na łóżko. Vivian leżała pod kołdrą, ściskając w rękach chusteczkę. Na mój widok ciężko westchnęła.
- Przepraszam! Nie chciałam wylosować ciebie ani twojego brata! Jest mi tak przykro! - wychlipiała, a mi zrobiło się potwornie głupio.
- Viv to ja przepraszam! Wczoraj mnie trochę poniosło, bo poprostu nie chcę stracić kogoś bliskiego! To nie twoja wina! No już! Uśmiechnij się! Kto będzie mnie dzisiaj wspierał podczas parady trybutów jak nie ty? - Przytuliłam ją mocno, a ona udobruchana wstała z łóżka w zupełnie innym nastroju.
- No dobrze.. chodźmy na śniadanie! - I jak gdyby nigdy nic wyszła z przedziału ciągnąc mnie za ręke pod pytającym spojrzeniem Logana i Finnicka.
- Kochani! Za dwie godziny dojedziemy do Kapitolu! Zbierajcie się! - powiedziała melodyjnie i zasiadła do stołu. Zdziwiony Finnick zaczął rozmowę.
- Dobra. Jesteście mam nadzieje po chociaż jednym krótkim szkoleniu w swoim dystrykcie?
- Tak. Ja umiem całkiem nieźle radzić sobię z trójzębem, a Kate świtnie rzuca nożami i dobrze radzi sobie z oszczepem. - odparł Logan.
- No i bardzo dobrze! A teraz małe pytania. Co zrobicie jak zrobi wam się zimno? - Finnick pochyla się w naszym kierunku, a ja wdycham woń jego perfum. Jest niesamowity.
- Rozpalam ognisko - mruknęłam rozmarzona.
- Błąd. Logan? - mentor popatrzył wyczekująco na bruneta.
- Zaciakam zęby i ani myśle o rozpalaniu ogniska. - jestem wkurzona. Też to wiedziałam, ale to nie moja wina, że Finnick tak strasznie przyciąga moją uwagę.
- A co robicie gdy atakuje was jakiś trybut, a wy nie macie broni?
- Uciekamy tam gdzie czujemy nad nim przewagę czyli do wody albo na drzewo. - odpowiedziałam. I tak dwie okrągłe godziny mentor przesłuchiwał nas i opowiadał o różnych przypadkach śmierci na arenie. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Kapitol był wielką, wręcz ogromną stolicą. Z każdej strony oblewała go woda, a budynki były zbudowane w dziwacznym stylu. Kiedy dojechaliśmy, na stacji powitało nas mnóstwo ludzi ubranych podobnie do Vivian. No w sumie nic dziwnego. Mieli pieniędzy zawsze po dziurki w nosie, a każdy z nich chciałby być lepszy od drugiego...
- Kate! Spójrz! Czu to nie dziewczyna z jedynki? - Logan stojący obok mnie wskazał na jasnowłosą dziewczynę wysiadającą z drugiego pociągu. Patrzyła na ludzi ze szczerym uśmiechem, pozowała do zdjęć i rozsyłała buziaki na wszystkie strony. Żenada...
- Zawodowcy - mruknął Finnck gapiąc się na tą scenę z zażenowaniem. - Zawsze każdy z dystryktu pierwszego i drugiego jest pewny swojej wygranej na igrzyskach.
Westchnęłam i dotarłam pod drzwi ośrodka szkoleniowego. Tam odrazu na wejściu obcy ludzie chwycili mnie pod ręce i zaprowadzili na fotel. Dostrzegłam, że takich fotelów jest 24 i każdy jest oddzielony kotarą. Zrozumiałam, że zamierzają mnie nieco oczyścić zanim trafię do swojego osobistego stylisty. Poddałam się zabiegom i już po chwili byłam gotowa na spotkanie.
- Witaj, mam na imię Octavia! - do pokoju weszła kobieta, zapewne stylistka.
- Kate - podałam jej ręke.
- Przejdźmy do sedna. Dla ciebie i chłopaka z twojego dystryktu przygotowałam specjalne kracje na paradę trybutów. Chcesz zobaczyć?
Kiwnęłam głową, patrząc jak przynosi do mnie niebieską sukienkę, oplataną siecią z dziwnym nakryciem głowy. Szczerze? Sukienka mi się nie podobała, ale nie chciałam sprawiać kobiecie przykrości.
*
- Wsiadajcie do rydwanów! Startujemy za 3 minuty! - krzyknęła jakaś kobieta, zapewne jedna z organizatorek igrzysk. Stałam teraz w tej okropnej sukience razem z Loganem przy rydwanie zaprzężonym w 4 czarne jak smoła konie. Za dokładnie 2 minuty zaczynała się parada trybutów czyli przedstawienie nas całemu światu w telewizji. Wskoczyłam na rydwan z brunetem i czekałam aż wreszcie się zacznie.
- Wyglądałem lepiej - zaśmiał się Finnick, podchodząc do nas z Annie.
- Cicho bądź! Trudno.. - klepnęłam go w ramię i nagle poczułam jak konie ruszją z miejsca. Zobaczyłam jak rydwan z trybutami z dystryktu pierwszego, drugiego i trzeciego wjeżdzają na trasę, a potem nadchodzi kolej na nas. Panicznie rozglądam się wokoło, a Logan ściska mnie za ręke. Posłałam mu ciepły uśmiech i zaczęłam machać do kilku tysięcy ludzi siedządzych na widowni. Annie powiedziała mi, że swoim wyróżniającym się zachaniem można zdobyć sponsorów, czyli tych którzy mogliby dać nam kilka ,,prezentów" na arenie, potrzebnych do przeżycia. Kamera na chwilę skupia się na nas, ale po chwili zmienia kierunek i koncentruje się na parze z dystryktu dwunastego. Oni... Płoną!! Ich czarne stroje stają w płomieniach, ale najwyraźniej są sztuczne, bo trybutom nic się nie dzieje. Zdziwiona i zaskoczona patrzę na nich do końca trasy, po czym stajemy przed prezydentem Snowem, czekając na jego przemównie. Jest takie same jak zawsze. ,, Szczęśliwych igrzysk głodowych i niech los wam zawsze sprzyja" . Po skończonym przemówieniu rydwany wiozą nas zpowrotem do Ośrodka Szkoleniowego gdzie czekają na nas mentorzy i Vivian.
- Byliście cudni! - pisnęła nasza opiekunka i nas przytuliła. Ja wcale nie podzielałam jej uwagi. Wciąż gapiłam się na parę z dwunastki z szeroko rozdziawionymi ustami.

2 komentarze:

  1. Wow, to jest cudne *.*
    Jedynym błędem, który mi odrobinę przeszkadzał to "szczerze?", ale to tylko moje małe dziwactwo ;)
    Życzę weny i zapraszam na: www.revange-of-the-dead.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG , TO BYŁO WOW, CUDOWNE I WGL! *-*
    Kocham!
    Uuuu pociąg Kate do Finnicka fajnie opisane :D
    Tylko jak na moj gust za mało Annie i Finnicka razem xD No nic to tylko moje małe zboczenie.
    Pozdrawiam i weny!
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy